wtorek, 20 maja 2014

No i po spacerku...

No i kolejny dzień za nami. Pogoda dzisiaj był bardzo ładna, ale jak dla mnie trochę za ciepło ;) W końcu mam gęstą sierść, która nie pozwala mi zmarznąć w zimie. Tylko szkoda, że w lecie też grzeje... No ale trudno ;) Przejdźmy do rzeczy - przecież obiecałem wam relację.

Już na wybiegu
Około (jak to ludzie mówią) godziny 16 przyszła do mnie moja opiekunka-przyjaciółka i powiedziała "Chodź, idziemy na spacer". Bardzo się ucieszyłem, że naprawdę do mnie przyszła i cały szczęśliwy wyszedłem z nią z budynku. Tam okazało się, że zanim wyjdziemy na ten upragniony spacer, musimy jeszcze poczekać na kilku moich kolegów. Do nich też przyszły ich człowieki :) Po jakimś czasie przyszli do nas Harry, Siwek, Lejdi, Vadera i Joker - oczywiście każdy ze swoim opiekunem - i wszyscy razem wyruszyliśmy.

Na spacerze mijaliśmy dużo różnych ludzi, a także kilka psów. Ale one chyba nie chciały mnie poznać, bo wyglądały na zdenerwowane naszą obecnością... Nie rozumiem, dlaczego od razu chciałyby się kłócić. Na szczęście my spokojnie przechodziliśmy obok i nie było żadnej draki ;) 

No, kto potrafi takie ładne "siad"? No, kto? ;)
W pewnym momencie zobaczyłem jakąś panią - wydaje mi się, że już ją kiedyś spotkałem. Jak tylko spostrzegła nasze stadko, poszła do domu i nalała nam wody do miski. Taka fajna to był pani. Wszyscy się napiliśmy, dostaliśmy porcję pieszczot, a Vadera sobie trochę odpoczęła. Bo wiecie, ona jest chora. Ma problemy z chodzeniem i musi brać specjalne leki. No, żeby jej stawy lepiej działały ;) Na szczęście moje są jeszcze w dobrej kondycji.

No pewnie, że ja :P
Po małej przerwie zaczęliśmy wracać do schroniska. A po drodze były KAŁUŻE :D Uwielbiam kałuże - żadnej nie odpuszczę. Tu już nawet nie chodzi o zaspokojenie pragnienia - sam rytuał picia jest najważniejszy. Z każdej kałuży trzeba skosztować ;) Trochę denerwuję tym moją opiekunką, bo ciągnę ją wtedy dość mocno... No ale naprawdę nie umiem nad tym zapanować...

W końcu wróciliśmy do schroniska. Ale jeszcze nie wróciłem za kraty - co to to nie ;) Poszliśmy w stronę wybiegu - już myślałem, że będę mógł trochę poszaleć. Nie do końca miałem rację, ale i tak było fajnie. Poćwiczyliśmy trochę agility. Wiecie, to taki jakby tor przeszkód - płotki, huśtawka, slalom. Ale dla mnie było trochę za ciepło, więc niespecjalnie chciało mi się ćwiczyć. Lubię to, ale nie w taki gorąc. A poza tym inni też biegali - a ja najchętniej biegałbym za każdym ruszającym się człowiekiem ;) W końcu opiekunka mi odpuściła i pozwoliła spokojnie pobiegać ;)

Tak chcieli, żebym ćwiczył...
...a "ćwiczyłem" tak... ;)
Biegałem, biegałem, zaczepiałem człowieków i tak zleciał czas wolności. Okazało się, że pora wracać do boksu. Jak ten czas szybko leci przy dobrej zabawie i w dobrym towarzystwie. Na szczęście już niedługo - podobno za dwa dni, kolejny spacerek :D Do wirtualnego zobaczenia - nie zapomnijcie o mnie :)

- Atos

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz