piątek, 29 sierpnia 2014

Atosowe pozdrowienia z domku!

Cześć! Dawno mnie tu nie było :) Pamiętacie mnie? To ja, Atos.


Ostatnio pisałem, o tym, że idę do domu i będę miał swoich ludzi. No i mam ich :) Żyje mi się bardzo fajnie. Może mieszkanie nie jest wielkie, ale za to moje własne. No i oczywiście mojej Pani i Edzia (Edzio to świnka morska). We trójkę jest nam całkiem wygodnie :) Śpię sobie razem z moją Panią, razem chodzimy na spacerki, biegamy, pływamy i wygłupiamy się. A kiedy ona idzie do pracy, ja zostaję w domu i pilnuję, żeby nikt oprócz nas nie korzystał z łóżka ;)


Czasami martwię się o moją Panią. Nie ma przy sobie żadnego mężczyzny, który by ją bronił. Dlatego cały ten obowiązek (a może zaszczyt) przypada mnie. Staram się jak mogę, dbam o to, by żaden dziwny koleś się do niej nie zbliżył. Czasami może trochę przesadzam z ostrożnością, ale lepiej dmuchać na zimne. Jeśli jakiś facet jest godny mojej Pani, to mnie też do siebie przekona ;)

Co tu będę dużo gadać. Jest super i wiem, że tak już zostanie. Bo moja Pani mnie kocha tak mocno, jak ja ją :) I oby każdy psiak i kociak znalazł taką super Panią albo Pana.


A dzisiaj był wyjątkowy dzień. Odwiedziła mnie moja schroniskowa Opiekunka. Trochę się za nią stęskniłem, więc bardzo ucieszyłem się na jej widok. Już myślałem, że o mnie zapomniała... Na szczęście się myliłem :) Rozmawialiśmy, głaskała mnie i byliśmy razem na spacerku. Pokazywałem, jaki jestem grzeczny, jakiego mam fajnego kolegę Edwarda i jak dobrze mi się mieszka z moją Panią. Posiedzieliśmy razem ponad 2 godziny, a potem musieliśmy się pożegnać. Wycałowałem ją dokładnie, żeby nigdy, ale to NIGDY o mnie nie zapomniała. No i zaprosiłem na kolejne odwiedziny :)

Pozdrowionka dla wszystkich!

- Atos

wtorek, 26 sierpnia 2014

Już jestem grzeczna :)

Witam wszystkich, tu znowu Fara :) Ale tym razem już grzeczna ;)


W sobotę był spacerek - w końcu mi obiecali, to wyszłam. I było naprawdę fajnie! :D Najpierw poszłam się przejść ze Sparrowem. Trochę poszwendaliśmy się po okolicy - park i ul. Grzegorzka, czyli ponoć standardowa trasa. Po drodze minęliśmy kilka gołębi (te to są dopiero śmieszne - ledwo się pobiegnie w ich stronę, a te od razu zmykają; a po chwili lądują kilka metrów dalej i myślą, że już ich nie złapię :P) i psów. Ogólnie spacerek był udany :)


A po spacerku poszliśmy pod schronisko i posiedzieliśmy na ławce. Znaczy nasze opiekunki siedziały na ławce, a ja i Sparrow obok. I w pewnym momencie podeszli do nas ludzie z malutką córeczką. Co prawda pan nie wydał mi się na początku zbyt fajny, ale widać, że nie chciał mi nic zrobić. A mała była całkiem fajna :) Pogłaskała mnie, za co ja ją delikatnie polizałam w rączkę. I kto mówi, że nie lubię dzieci, hmm?

Bo taka ze mnie straszna bestia, zjadam dzieci na śniadanie... Żartuję oczywiście! :D
Potem państwo poszli, a my wybraliśmy się na wybieg. Razem z kilkoma innymi psiakami mogliśmy sobie trochę pohasać. Na początku Sparrow podrywał małą Nalę (jakby już nie miał większych koleżanek) - zdjęcie poniżej ;) A potem próbował też mnie, ale ja mu się nie dałam ;) Bawić się z nim nie mam ochoty - zbyt nachalny jak dla mnie. Próbowałam za to z Olimpią i Tolkiem, ale oni trochę się mnie bali, więc dałam im spokój. Moja opiekunka stwierdziła, że sprawdzimy, czy nadaję się do agility. Podobno to fajne, więc dałam się namówić. I jak na pierwszy trening poszło mi idealnie. Huśtawka opanowana, skakanie przecież nie jest problemem dla żadnego psa :) Troszkę problemów mam jeszcze z czymś, co nazywają slalomem. Nie bardzo wiem, co zrobić z tymi tyczkami... Ale się nauczę! ;)

Sparrow z nową dziewczyną ;)
Tak się już rozpisałam, a to jeszcze nie koniec. Postaram się trochę streszczać ;)

No więc moja opiekunka zabrała mnie (i tylko mnie ;)) jeszcze do takiego parku trochę dalej. Mówiła, że prawie rok temu byłam w nim też na spacerze. Całkiem możliwe, cośtam kojarzę ;) W parku trochę pogłaskała mnie po brzuszku (mmmm.... to lubię), a potem przyszedł do nas Tolo ze swoją opiekunką. Pamiętacie Tolo? To ten kudłacz, co tu kiedyś pisał. No, już nie taki kudłacz. Zresztą zobaczcie sami ;)

Ogołocony Tolo ;) Poznajecie go?
No więc przyszedł, bo moja Duża miała mu porobić zdjęcia. Strasznie niecierpliwy ten Tolo, wierci się, kręci i patrzy wszędzie, tylko nie w aparat. No ale w końcu się udało i poszłyśmy z powrotem do schroniska. Tam spotkałam Luckiego - wilczaka czechosłowackiego. Chłopak jest duży i do tego niewyżyty - nie rozumie, że ja się nie chcę z nim bawić. Gdyby mnie od niego nie zabrali, to w końcu ugryzłabym go w ten jego nos. Na szczęście nie musiało do tego dojść ;) Chwilę potem on poszedł na spacer, a ja znowu poszłam na trochę na wybieg. No a potem do boksu.


Niektóre psy bardzo nie chcą wskakiwać do boksu, zapierają się z całych sił. Ja wolę nie dokładać mojej opiekunce problemów. Wiem, że ona mnie nie może zabrać do domu. A i tak umila mi życie tym, że zabiera mnie na spacery :)

Trzymcie się! 
- Fara

czwartek, 21 sierpnia 2014

Prawie rok... I znów kraty... Oby nie na długo

Cześć, jestem Fara. I do niedawna miałam dom, ale to już minęło - szukam nowego.


Ale zacznijmy od początku. Rok temu, a dokładniej 22 sierpnia roku 2013 pierwszy raz weszłam przez progi schroniska. Wtedy było to dla mnie dobre miejsce. Wcześniej los mnie nie oszczędzał. Koczowałam na ulicy, żywiąc się resztkami. W rezultacie byłam chuda i miałam dość marną sierść. Schronisko oznaczało dla mnie pełną miskę i dach nad głową. A dość szybko zaczęły się też spacery z wolontariuszką. Może 2 razy w tygodniu to nie jakiś luksus, ale i tak było fajnie :)


Kiedy już dobrze poznałam moją opiekunkę, po ok. 2 miesiącach wspólnych spacerów, okazało się, że ktoś chce mnie zabrać do domu. MNIE - katowicką, niczym-nie-wyróżniającą się przybłędę. Zamieszkałam z państwem i ich dziećmi. I myślałam, że to już będzie koniec mojej przykrej historii. Niestety, myliłam się...

Nie pamiętam, co zrobiłam źle. Chyba pokłóciłam się o coś z dzieckiem. Może parę słów czy gestów było za dużo. Może przypadkiem użyłam zębów. Sama już nie wiem. Wiem, że nagle mój świat się zawalił. Znów wróciłam do schroniska. Tym razem już nie jako chuda przybłęda, a okrąglutka suczka z zadbaną sierścią. Niestety i tak niechciana. Na pamiątkę dostałam szelki i smycz. I tak już minął prawie miesiąc.


Kiedy tak dzisiaj siedziałam w boksie z nadzieją, że ktoś mnie zauważy, podeszły do mnie dwie dziewczyny. Kojarzyłam je skądś, ale nie byłam pewna. Potem sobie przypomniałam - to z nimi chodziłam na spacery podczas poprzedniego pobytu w schronisku. To one dawały mi parówki i głaskały mnie. Tym razem też to zrobiły - zabrały mnie na spacer! :)

No i przyznaję się, nie byłam aniołkiem... Parę razy pokłóciłam się z psimi kolegami, z jedną suczką nawet się pogryzłam. Ale to ona zaczęła i wciąż się na mnie rzucała, nawet kiedy ja już chciałam odpuścić... Trochę mnie potarmosiła, ale na szczęście wszyscy wyszli z tego cało :) Oprócz tego mam jeszcze jeden grzech na sumieniu. Znowu nie zapanowałam nad odruchem użycia zębów :( W pewnym momencie moja opiekunka zrobiła coś, co mi się nie spodobało, a ja zanim w ogóle zdążyłam się zastanowić, capnęłam ją w palec. Ja naprawdę BARDZO przepraszam.... Postaram się nie robić tak więcej. Nie można gryźć ręki, która głaszcze. Dobrze, że jej nie zniechęciłam do tego.


Poza tymi nie do końca dobrymi momentami spacer był bardzo fajny. Pobiegałam, potuliłam się, zjadłam trochę parówek i nawet pobawiłam się z jedną młodą ;) Niestety na koniec musiałam wskoczyć z powrotem do boksu. Ale obiecano mi, że to nie ostatni mój spacer :)

- Fara

niedziela, 17 sierpnia 2014

POKOCHAJ razem z IKEA Katowice

Wiecie? Nie tak dawno byliśmy na sesji zdjęciowej. W dzień, kiedy normalnie nie wychodzimy, załapaliśmy się na krótki spacer. Może spacer to za dużo powiedziane, ale wyszliśmy z boksów :D Duzi coś wspominali, że dzięki temu może znajdziemy domy.

Cała ta sesja myła mało przyjemna. Kazali nam siadać na takim białym papierze (troszkę przerażającym dla niektórych z nas), patrzeć w jakiś dziwny sprzęt i nie ruszać się. Na szczęście i Duzi byli cierpliwi, i my staraliśmy się być grzeczni - w rezultacie sesja zakończyła się sukcesem :)

Przez jakiś czas się nic nie działo - a przynajmniej nic nam nie mówili. A tydzień temu ruszyła akcja :D Wydrukowali nasze zdjęcia na takiej dużej drukarce, przez co wyglądamy jak żywi, a potem posadzili nasze fotokopie w sklepowo-wystawowych pokojach :) Wszystko wygląda super!

Ale co my tu będziemy gadać, lepiej zobaczcie sami! :D

- Schroniskowe psiaki z Katowic

Shenzi
Roger
Eliot

Więcej zdjęć na fb IKEA Katowice: KLIK

Filmik o akcji:





sobota, 2 sierpnia 2014

Strach na czterech łapach

Świat jest naprawdę straszny, wiecie?... Ciągle mi powtarzają, że nie ma się czego bać, ale to nieprawda! Jest!


Kiedyś mieszkałam na działce razem z moimi siostrami - Vitą i Pepą. Może nie było luksusów, ale byłyśmy zawsze razem. Jednak pewnego dnia przyszli ludzi i zabrali nas. Zamknęli nas za kratami. Co z tego, że jest jedzonko i dach nad głową - to nie jest dom. Od tej pory mieszkam w boksie razem z Vitą. Pepa początkowo też z nami była, ale najpierw się przeprowadziła, a potem została adoptowana. A my czekamy - niedługo minie rok, a wciąż nikt nas nie chce.


A ja się boję. Boję się, że nikt mnie nie pokocha, ale również wielu innych rzeczy. Podniesiona ręka przecież może oznaczać bicie. Samochód może mnie potrącić. Obcy ludzie mogą mi zrobić krzywdę. Wokół mnie tyle strachów, że ciągle chcę uciekać, ukryć się gdzieś głęboko. Vita się ze mnie śmieje, ale to nic nie zmienia. Nie każdy musi być tak odważny jak ona.


Na szczęście są też chwile, kiedy zapominam o strachu i daję się ponieść chwili. Biegam razem z siostrą po łące, czuję wiatr w sierści i nie przejmuję się światem. Są to momenty, których wspomnienia pomagają mi przetrwać w schronisku. Bo ja potrzebuję miłości i dużo cierpliwości. Potrzebuję pomocy w pokonaniu strachów. 

- Freszka