sobota, 31 maja 2014

Impreza!

Cześć wszystkim znowu :)

Najpierw parę słów na temat czwartku. Jak już mówiłem, moja opiekunka nie mogła przyjść. Ale i tak wyszedłem na spacer, tylko trochę krótszy. A że padało, to wiele chyba nie straciłem ;)

Za to dzisiaj! Co to się nie działo?! Mieliśmy w schronisku Dzień Otwarty. Wiecie, to taka impreza, kiedy przychodzi dużo ludzi (zwłaszcza tych małych) i wszyscy chcą was głaskać :) No a oprócz tego były jeszcze różne rzeczy. Przyjechała straż pożarna w takim duuuużym aucie, narobiła dużo hałasu i spryskała wszystkich pianą i wodą. Była też pani, która ratuje życie człowieków i uczyła, co mają robić, jak coś im się stanie. Były też jakieś dzieciaki w białych ubrankach, które wymachiwały rękami i nogami - mówili na to karate.

Do mnie mówisz? 
Ale dla mnie najważniejszą częścią miał być mój pokaz - czyli agility. W końcu się do niego przygotowywałem ;) Mieliśmy wystąpić dwa razy. Przed każdym występem na chwilę wchodziliśmy, żebym razem z Lolą, Harrym i Jokerem przypomniał sobie tor.  I wtedy mi to całkiem dobrze szło. Ale jak przyszli ludzie, to trochę się zestresowałem. Przede mną występowała Lola (poszło jej bardzo dobrze) i Harry (jemu jeszcze lepiej. A potem przyszła kolej na mnie. Weszliśmy na wybieg razem z moją opiekunką i mieliśmy zaczynać. Ale ja się dziwnie czułem, jak nie było ze mną Klaudii (opiekunki Harrego) i musiałem do niej pójść. Ale ona była za płotem. Więc jednak mogłem liczyć tylko na siebie i moja panią.


Pierwsze dwa płotki przeskoczyłem. Potem była pora na huśtawkę, ale zanim została opuszczona na dół po Harrym zdążyłem jeszcze podejść do Klaudii. Ale szybko wróciłem i zaliczyłem huśtawkę i następny płotek. Potem znowu się rozproszyłem - jednak za dużo ludzi... I znów pobiegłem zobaczyć, czy Klaudia na pewno tam jest. Ale była, więc w końcu wróciłem i dokończyłem tor już bez problemu. I tak minął pierwszy występ.


Ale potem podsłuchałem, że moja opiekunka twierdziła, że pokaz poszedł nam za szybko i trzeba go rozciągnąć trochę. No to na następny raz wszyscy rozciągaliśmy ;) A że byliśmy już też zmęczeni, to nie było z tym problemu. Swój występ znowu podzieliłem na części - za każdym razem musiałem sprawdzić, czy Klaudia jest i patrzy. Ale w końcu dokończyliśmy ;) A moja opiekunka mówi, że i tak jest ze mnie dumna.


A na koniec imprezy poszliśmy jeszcze z kilkoma innymi kolegami i koleżankami na wybieg. I okazało się, że jednak mieszczę się do tunelu o.O Nie wiem, jak to możliwe, ale rzeczywiście jestem w stanie nim przejść. Początkowo się trochę bałem, ale odpowiednia ilość parówek na zachętę i to opanowałem. Nawet ten tunel z rękawem ;) 

Dzień uważam za bardzo udany :) Oprócz wszystkich pokazów było dużo czasu na pieszczotki i siedzenie w słoneczku (albo mżawce momentami).  Ale był pełen wrażeń, więc jestem zmęczony i idę spać. Do zobaczenia :)

- Atos

środa, 28 maja 2014

Spóźniony...

Dzisiejszy post jest trochę spóźniony...

Wiecie, wczoraj też byłem na spacerze. Ale jakoś nienajlepiej się czułem - chyba to przez to, że dostaliśmy coś dziwnego do jedzenia. A potem jeszcze te tabletki na odrobaczenie (3!!!)... Spacer jakoś minął, niewiele robiliśmy. Trochę się przeszliśmy, byliśmy też na wybiegu. Harry i Lola nawet trochę poćwiczyli, ale dla mnie było zbyt duszno. I jeszcze ten brzuch...


Potem zaczęło trochę padać i odzyskałem część energii, ale ćwiczyć nie zamierzałem. Nie interesuje mnie, że w sobotę dzień otwarty (na który serdecznie zapraszam), kiedy mam się zaprezentować. Trudno. A w czwartek podobno nie przyjdzie do mnie moja opiekunka. Ale inna dziewczyna obiecała ze mną wyjść, więc nie będzie źle ;)

Trzymajcie kciuki, żebym wrócił do formy :)

- Atos

sobota, 24 maja 2014

Ale upał...

Ale dzisiaj był upał... Po prostu żyć się nie chciało. Ale przecież dzisiaj sobota, więc obowiązkowo musi być spacerek ;) Trochę się zdziwiłem, bo moja opiekunka przyszła wcześniej niż zwykle. Nie, żebym narzekał czy coś, ale nie byłem jeszcze w 100% przygotowany. Ale trudno się mówi - i tak bardzo się ucieszyłem :)

Na początku skorzystaliśmy z tego, że wybieg był wolny - miałem go całego tylko dla siebie. Potem przyszły do nas jakieś dwie dziewczyny, ale (co dość dziwne) bez psów. Nie znałem ich wcześniej, ale od razu polubiłem :) Zwłaszcza jedną, która mi dała parówkę :P Moja opiekunka zaczęła rozmawiać z nimi na jakiś dziwny temat - fejsbuk, cze jakoś tak. Chcą coś podobno "rozruszać" - dobrze, że nie mnie, bo w taki upał lepiej się nie ruszać za dużo ;) Po chwili przyszła do nas Lejdi ze swoją opiekunką - bardzo ją lubię (mówię o opiekunce, ale Lejdi też jest w porządku) :P Trochę pobiegaliśmy po wybiegu, poćwiczyliśmy też, ale tylko troszkę ;) A potem poszliśmy na obiecany spacer na Borki :D


Borki to taka duuuuża kałuża. Ludzie mówią na to staw. Nieważne jak się nazywa - jest SUPER! Jak tylko tam doszliśmy, od razu wskoczyłem do wody. A moja opiekunka nie miała wyjścia - musiała wskoczyć za mną ;) Ledwo zdążyła zdjąć buty (swoją drogą nie mam pojęcia, po co ludziom buty... zwłaszcza w lecie...). Na szczęście szybko spuściła mnie ze smyczy i mogłem sobie brodzić sam :)

 

Bawiłem się świetnie w wodzie, a nagle moja wolontariuszka chwyciła mnie za szelki, a potem zapięła na smycz. Dlaczego? - zastanawiałem się - Co takiego zrobiłem? Okazało się, że zbliżała się do nas inna grupka z psami. A to były tamte dwie dziewczyny z wybiegu razem z jakimś facetem. A tym razem przyszli z psami - Mańkiem, Flawią i Czortem. Chwilę musiałem pochodzić na smyczy, ale jak tylko wszyscy przekonali się, że nikt nikogo nie zje, zostaliśmy spuszczeni - wszyscy oprócz Lejdi, bo ona jeszcze za mało chce przychodzić na zawołanie ;)


Maniek jest dziwny - to taki mały kurdupel (oczywiście w pozytywnym znaczeniu :P), a chciałby się ze mną bawić. On nie wie, że mógłbym mu zrobić krzywdę? Wolałem jednak go unikać, co inni traktowali tak, jakbym był tchórzem i przed nim uciekał. A to przecież nieprawda! Za to Flawia jest super dziewczyną. Nie wiem, czemu nie pozwalali mi jej zaczepiać. Bali się, że coś jej zrobię czy co?

Z Flawią - prawda, że fajna? ;)
Pobiegaliśmy razem, popływaliśmy i było naprawdę fajnie, ale w końcu trzeba było wracać. Przy schronisku trochę zostałem wyczesany. Niby nie mam nic przeciwko temu, ale nudne to... Na szczęście po jakimś czasie przyszli do nas Harry z Koką i nie było już czasu na czesanie ;) A potem trzeba było wracać do boksu...


Trzymajcie się wszyscy!

- Atos

czwartek, 22 maja 2014

Fajny dzień :)

Dzisiaj znowu byłem na spacerze, wiecie? I było naprawdę SUPER! :D Najpierw poszliśmy na wybieg, żeby poprawić trochę tor do agility. Tam spotkaliśmy hasających już Lejdi, Harry'ego i Lolę. Nasze opiekunki coś kombinowały z tym torem - jakiś nowy tunel czy coś w tym stylu. Ja tam nie wiem - do tunelu i tak się nie zmieszczę, więc po co on właściwie? ;)

 

Jak już tor z powrotem był gotowy, trochę poćwiczyliśmy. Tym razem bardziej chciało mi się skakać :) I coraz lepiej mi idzie pokonywanie tego toru. Jeszcze trochę i zostanę mistrzem ;)


Po chwili ćwiczeń poszliśmy na spacer - razem z Harrym i Lejdi. Jednak dziewczyna chyba nie lubi upałów i dość szybko zaczęła marudzić, że chce odpocząć. No to wróciliśmy dość szybko do schroniska. Słońce mocno grzało, więc poleniuchowaliśmy trochę w cieniu. A potem poszliśmy znowu na wybieg.

 

Tym razem byłem już trochę zmęczony, ale dalej ładnie ćwiczyłem. W końcu to całkiem fajna zabawa :) A że jeszcze dają za to parówki, to już w ogóle super ;) Moja opiekunka mówiła mi, że jestem dzielny chłopak - to chyba dobrze :) W przerwach biegałem sobie, zaczepiałem ludzi i dostawałem od nich porcje pieszczot. Ogólnie było bardzo fajnie. Mam nadzieję, że kolejny spacer też będzie taki przyjemny. Do zobaczenia :)

- Atos

wtorek, 20 maja 2014

No i po spacerku...

No i kolejny dzień za nami. Pogoda dzisiaj był bardzo ładna, ale jak dla mnie trochę za ciepło ;) W końcu mam gęstą sierść, która nie pozwala mi zmarznąć w zimie. Tylko szkoda, że w lecie też grzeje... No ale trudno ;) Przejdźmy do rzeczy - przecież obiecałem wam relację.

Już na wybiegu
Około (jak to ludzie mówią) godziny 16 przyszła do mnie moja opiekunka-przyjaciółka i powiedziała "Chodź, idziemy na spacer". Bardzo się ucieszyłem, że naprawdę do mnie przyszła i cały szczęśliwy wyszedłem z nią z budynku. Tam okazało się, że zanim wyjdziemy na ten upragniony spacer, musimy jeszcze poczekać na kilku moich kolegów. Do nich też przyszły ich człowieki :) Po jakimś czasie przyszli do nas Harry, Siwek, Lejdi, Vadera i Joker - oczywiście każdy ze swoim opiekunem - i wszyscy razem wyruszyliśmy.

Na spacerze mijaliśmy dużo różnych ludzi, a także kilka psów. Ale one chyba nie chciały mnie poznać, bo wyglądały na zdenerwowane naszą obecnością... Nie rozumiem, dlaczego od razu chciałyby się kłócić. Na szczęście my spokojnie przechodziliśmy obok i nie było żadnej draki ;) 

No, kto potrafi takie ładne "siad"? No, kto? ;)
W pewnym momencie zobaczyłem jakąś panią - wydaje mi się, że już ją kiedyś spotkałem. Jak tylko spostrzegła nasze stadko, poszła do domu i nalała nam wody do miski. Taka fajna to był pani. Wszyscy się napiliśmy, dostaliśmy porcję pieszczot, a Vadera sobie trochę odpoczęła. Bo wiecie, ona jest chora. Ma problemy z chodzeniem i musi brać specjalne leki. No, żeby jej stawy lepiej działały ;) Na szczęście moje są jeszcze w dobrej kondycji.

No pewnie, że ja :P
Po małej przerwie zaczęliśmy wracać do schroniska. A po drodze były KAŁUŻE :D Uwielbiam kałuże - żadnej nie odpuszczę. Tu już nawet nie chodzi o zaspokojenie pragnienia - sam rytuał picia jest najważniejszy. Z każdej kałuży trzeba skosztować ;) Trochę denerwuję tym moją opiekunką, bo ciągnę ją wtedy dość mocno... No ale naprawdę nie umiem nad tym zapanować...

W końcu wróciliśmy do schroniska. Ale jeszcze nie wróciłem za kraty - co to to nie ;) Poszliśmy w stronę wybiegu - już myślałem, że będę mógł trochę poszaleć. Nie do końca miałem rację, ale i tak było fajnie. Poćwiczyliśmy trochę agility. Wiecie, to taki jakby tor przeszkód - płotki, huśtawka, slalom. Ale dla mnie było trochę za ciepło, więc niespecjalnie chciało mi się ćwiczyć. Lubię to, ale nie w taki gorąc. A poza tym inni też biegali - a ja najchętniej biegałbym za każdym ruszającym się człowiekiem ;) W końcu opiekunka mi odpuściła i pozwoliła spokojnie pobiegać ;)

Tak chcieli, żebym ćwiczył...
...a "ćwiczyłem" tak... ;)
Biegałem, biegałem, zaczepiałem człowieków i tak zleciał czas wolności. Okazało się, że pora wracać do boksu. Jak ten czas szybko leci przy dobrej zabawie i w dobrym towarzystwie. Na szczęście już niedługo - podobno za dwa dni, kolejny spacerek :D Do wirtualnego zobaczenia - nie zapomnijcie o mnie :)

- Atos

Nie mogę się doczekać!

To już dzisiaj! Już dzisiaj ma do mnie przyjść moja opiekunka! Już dzisiaj wyjdziemy na spacer! Chociaż normalnie nie przychodzi do mnie we wtorek, to tym razem obiecała, że przyjdzie. :D

Nie mogę się doczekać. Ciekawe, co będziemy robić. Na pewno przyniesie mi coś dobrego. Może trochę poćwiczymy na torze do agility albo pójdziemy na dłuuugi spacer? W końcu jest ładna pogoda, na pewno będzie fajnie :) A po spacerze opowiem Wam, co robiłem ;)

- Atos

sobota, 17 maja 2014

Witam wszystkich :)

Cześć!

Jestem Atos :) Jak się pewnie domyślacie, jestem psem. Mam troszkę ponad 7 lat, więc do młodzieży już mnie nie zaliczają, ale duchem wciąż jestem młody ;) Mówią, że mam w sobie dużo z owczarka - może mają rację. Jestem dość duży i energiczny, ale staram się być grzeczny (chociaż nie zawsze mi wychodzi). Szybko się uczę i ciężko pracuję, żeby być jeszcze fajniejszy.


Mam swoją miskę, swoje legowisko i kawałek dachu nad głową. Mimo to brakuje mi czegoś do szczęścia. Nie mam swojego człowieka, swojej rodziny, prawdziwego domu. Mieszkam w schronisku...

Kiedyś miałem dom... To było całkiem niedawno - jeszcze niecałe pół roku temu żyłem w raju. Miałem swoją panią, która mnie kochała i którą ja kochałem. Niestety, pani odeszła... Pani już nie ma, a reszta rodziny nie zajęła się mną. I tak zamieszkałem w schronisku.

Początkowo było mi naprawdę ciężko. Wciąż miałem nadzieję, że po mnie wrócą, zabiorą z powrotem do domu. Jednak mijały dni, a oni nie przychodzili. Po jakimś czasie podeszła do mojego boksu jakaś dziewczyna. Powiedziała, że chce się zaprzyjaźnić, pomóc mi znaleźć nową rodzinę. Wtedy jej nie słuchałem. Wciąż tęskniłem za dawnym życiem.


Jednak ona nie poddawała się. Przychodziła do mnie regularnie dwa razy w tygodniu, zabierała na spacery, głaskała, przytulała, czesała, karmiła przysmakami. Po pewnym czasie zacząłem czuć z nią więź. Coraz bardziej cieszyłem się, kiedy miała przyjść. Powoli zaczęło do mnie docierać, że moi dawni państwo nie wrócą. Ale zyskałem nadzieję, że moja nowa przyjaciółka nie pozwoli mi być samotnym. Pomoże mi znaleźć nowy dom.


Minęły już prawie trzy miesiące, odkąd poznałem moją opiekunkę-wolontariuszkę. Razem się bawimy i uczymy, przytulamy, a czasem kłócimy. Wiem, że zawsze mogę na nią liczyć. Mimo że jesteśmy razem tylko raz lub dwa razy w tygodniu, cieszę się, że mam kogoś, na kogo warto czekać.


Postaram się na tym blogu opisywać moje życie. Ale nie to smutne za kratami, a to wesołe i radosne w czasie wolontariackich spacerów. Bo to one sprawiają, że życie ma sens.

Życzę wszystkim miłej lektury. A może wśród czytelników znajdzie się ktoś, kto podaruje mnie (albo któremuś z moich psich towarzyszy) wspaniały dom ;)

- Atos