wtorek, 26 sierpnia 2014

Już jestem grzeczna :)

Witam wszystkich, tu znowu Fara :) Ale tym razem już grzeczna ;)


W sobotę był spacerek - w końcu mi obiecali, to wyszłam. I było naprawdę fajnie! :D Najpierw poszłam się przejść ze Sparrowem. Trochę poszwendaliśmy się po okolicy - park i ul. Grzegorzka, czyli ponoć standardowa trasa. Po drodze minęliśmy kilka gołębi (te to są dopiero śmieszne - ledwo się pobiegnie w ich stronę, a te od razu zmykają; a po chwili lądują kilka metrów dalej i myślą, że już ich nie złapię :P) i psów. Ogólnie spacerek był udany :)


A po spacerku poszliśmy pod schronisko i posiedzieliśmy na ławce. Znaczy nasze opiekunki siedziały na ławce, a ja i Sparrow obok. I w pewnym momencie podeszli do nas ludzie z malutką córeczką. Co prawda pan nie wydał mi się na początku zbyt fajny, ale widać, że nie chciał mi nic zrobić. A mała była całkiem fajna :) Pogłaskała mnie, za co ja ją delikatnie polizałam w rączkę. I kto mówi, że nie lubię dzieci, hmm?

Bo taka ze mnie straszna bestia, zjadam dzieci na śniadanie... Żartuję oczywiście! :D
Potem państwo poszli, a my wybraliśmy się na wybieg. Razem z kilkoma innymi psiakami mogliśmy sobie trochę pohasać. Na początku Sparrow podrywał małą Nalę (jakby już nie miał większych koleżanek) - zdjęcie poniżej ;) A potem próbował też mnie, ale ja mu się nie dałam ;) Bawić się z nim nie mam ochoty - zbyt nachalny jak dla mnie. Próbowałam za to z Olimpią i Tolkiem, ale oni trochę się mnie bali, więc dałam im spokój. Moja opiekunka stwierdziła, że sprawdzimy, czy nadaję się do agility. Podobno to fajne, więc dałam się namówić. I jak na pierwszy trening poszło mi idealnie. Huśtawka opanowana, skakanie przecież nie jest problemem dla żadnego psa :) Troszkę problemów mam jeszcze z czymś, co nazywają slalomem. Nie bardzo wiem, co zrobić z tymi tyczkami... Ale się nauczę! ;)

Sparrow z nową dziewczyną ;)
Tak się już rozpisałam, a to jeszcze nie koniec. Postaram się trochę streszczać ;)

No więc moja opiekunka zabrała mnie (i tylko mnie ;)) jeszcze do takiego parku trochę dalej. Mówiła, że prawie rok temu byłam w nim też na spacerze. Całkiem możliwe, cośtam kojarzę ;) W parku trochę pogłaskała mnie po brzuszku (mmmm.... to lubię), a potem przyszedł do nas Tolo ze swoją opiekunką. Pamiętacie Tolo? To ten kudłacz, co tu kiedyś pisał. No, już nie taki kudłacz. Zresztą zobaczcie sami ;)

Ogołocony Tolo ;) Poznajecie go?
No więc przyszedł, bo moja Duża miała mu porobić zdjęcia. Strasznie niecierpliwy ten Tolo, wierci się, kręci i patrzy wszędzie, tylko nie w aparat. No ale w końcu się udało i poszłyśmy z powrotem do schroniska. Tam spotkałam Luckiego - wilczaka czechosłowackiego. Chłopak jest duży i do tego niewyżyty - nie rozumie, że ja się nie chcę z nim bawić. Gdyby mnie od niego nie zabrali, to w końcu ugryzłabym go w ten jego nos. Na szczęście nie musiało do tego dojść ;) Chwilę potem on poszedł na spacer, a ja znowu poszłam na trochę na wybieg. No a potem do boksu.


Niektóre psy bardzo nie chcą wskakiwać do boksu, zapierają się z całych sił. Ja wolę nie dokładać mojej opiekunce problemów. Wiem, że ona mnie nie może zabrać do domu. A i tak umila mi życie tym, że zabiera mnie na spacery :)

Trzymcie się! 
- Fara

1 komentarz:

  1. To jest takie smutne, kiedy trzeba wsadzić psiaka do boksu, a on z całych sił się zapiera...
    Niektóre psy u nas w schronisku już się nauczyły i wchodzą bez najmniejszego problemu do boksu, jakby szły do własnego domu..
    Serdecznie pozdrawiamy, Maria i Harry

    OdpowiedzUsuń