poniedziałek, 15 grudnia 2014

Świątecznie, akcjowo

Idą Święta, idą Święta, każda mordka uśmiechnięta :) No, może nie każda, bo my - schroniskowce - i tak Boże Narodzenie spędzimy pewnie w ciemnych boksach. I raczej nie przyjdzie do nas ani Aniołek, ani Dzieciątko, ani nawet Gwiador. Ale ja tu nie o tym chciałam pisać.

W ostatnią sobotę jakoś nie przyszła do mnie moja Opiekunka. Na szczęście na spacer i tak wyszłam ;) Ale zastanawiałam się, co się takiego stało - zwłaszcza że kilka innych osób, które są praktycznie zawsze, też nie było. Postanowiłam przeprowadzić małe śledztwo ;) I wszystkiego dowiedziałam się od Jadzi.


Okazało się, że przez cały weekend w Galerii Katowickiej była akcja adopcyjna. Jadzia opowiadała, że sama była zdziwiona. Siedzi sobie spokojnie w boksie, aż tu nagle ktoś ją wyciąga, pakuje do samochodu, a potem bierze na ręce i wnosi w jakieś głośne i zatłoczone miejsce. Zresztą niech opowie sama :)


No więc kiedy już mnie postawili na wszystkie 4 łapki zaczęłam się rozglądać. Dookoła siebie miałam kraty, ale nie takie jak w boksie. To był taki kojec - nawet nie taki zły, bo wszystko było widać, a przynajmniej nieproszeni goście do mnie nie wchodzili :) Patrząc dalej, zauważyłam znajomych Dużych. Ucieszyłam się, że są tu ze mną :) Było też sporo ludzi, których zupełnie nie znałam - niektórzy stali cały czas w pobliżu, inni tylko przechodzili. Oprócz mnie były jeszcze 2 koty - Maksio i Salma oraz jeden maluch - bezimienny szczeniaczek.

Maluch nie wrócił już do schroniska - oby był już zawsze kochany

Na początku byłam baaardzo zestresowana. Zupełnie nie wiedziałam, co tu się dzieje, dlaczego mnie tu przywieźli i jak to się skończy. Ale powoli się uspokajałam. Z minuty na minutę było lepiej. Różni ludzie podchodzili, ale żaden nie chciał mi zrobić krzywdy - wszyscy mnie głaskali (co było fajne :)). Mały koleżka wkrótce powędrował do nowego domku, a niedługo później kotka Salma też. A ja zostałam razem z wolontariuszami - niektórzy z nich nawet siedzieli ze mną w kojcu ;)

Tu już się tak nie bałam :)

Następnego dnia - w niedzielę już domyślałam się, co mnie czeka. Tym razem do Galerii pojechałam z Lilo i razem zamieszkałyśmy tymczasowo w kojcu. Lilo była dzisiaj mocno poddenerwowana, niejednemu Dużemu pokazała zęby, ale jej się nie dziwię. Hałas, tłum, nieznani ludzie chcący głaskać... Za to ja już byłam zupełnie rozluźniona - mogłam się spodziewać tylko pieszczot, więc nie było czego się bać :) I tak upłynęła mi niedziela.

Salma też znalazła nowy domek :)
Podobno ta cała akcja miała na celu pokazanie, jakie fajne zwierzaki mieszkają w schronisku, namawianie ludzi na adopcję i zbieranie złotówek na leczenie moich psich i kocich kolegów. I obiło mi się o uszy, że uzbierano całkiem sporo, ale csiii, bo to jeszcze nieoficjalne ;)

Do zobaczenia! :)

Fara
i ja, Jadzia :)

2 komentarze:

  1. Naprawdę super akcja, oby takich więcej. U nas w raczej nie mielibyśmy możliwości pojechania z psiakami do centrum handlowego, ale przeprowadzamy różne akcje i zbiórki, które bardzo pomagają schronisku. Pozdrawiam i zapraszam: http://zpamietnikaschroniskowegozwierzaka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też nie było łatwo załatwić taką akcję. Szefostwo Galerii niezbyt było przekonane do zwierzaków w środku centrum handlowego. Na szczęście wszystko się udało i trwają rozmowy w sprawie kolejnych możliwych akcji :) Może u Was też kiedyś uda się coś takiego zorganizować, bo zwierzaki naprawdę przyciągają ludzi ;)
      U nas dość słabo jest ze zbiórkami - jakoś brakuje organizatorów i osób chętnych do stania i namawiania ludzi. Zazwyczaj, jak coś się dzieje, to od razu jedziemy ze zwierzakami :)

      Usuń