Wczoraj blog przekroczył magiczne 1000 odwiedzin - razem ze schroniskowymi zwierzakami DZIĘKUJEMY! :D Cieszę się, że od czasu do czasu ktoś zagląda na bloga ;) Niech nas będzie więcej!
Dzisiaj oddam głos Nadii - dziewczyna chciała coś opowiedzieć ;)
No więc... Cześć! :) Mam na imię Nadya. Moja historia zaczęła się w listopadzie. Ale nie tym ostatnim - tym w 2012 roku... Wtedy właśnie mój świat się zawalił. Miałam 5 lat i wspaniały dom. Bardzo kochałam swoją rodzinę i nie lubiłam, kiedy zostawiali mnie samą. Wszędzie chciałam z nimi chodzić i tak też było. Niestety szczęście nie trwało wiecznie. Pewnego dnia moi Państwo powiedzieli, że zmieniła się sytuacja i muszę zostawać sama w mieszkaniu. Ale ja nie potrafiłam! Ja tak bardzo tęskniłam... Tak bardzo, że ze stresu i strachu, że nie wrócą, niszczyłam i hałasowałam. Sąsiedzi ani moi Państwo tego nie rozumieli.
Kiedy obudziłam się w pewien deszczowy poranek, wyczułam, że ten dzień nie będzie dobry. Mój Pan wziął smycz i mnie zawołał. Nie wyglądał na zadowolonego, myślę, że też się trochę bał - ja na pewno. Poszłam z nim, bo nie chciałam mu zrobić przykrości. Zabrał mnie do samochodu i pojechaliśmy w dziwne miejsce - nazywają je schroniskiem. Tam mój Pan oddał mnie zupełnie obcemu człowiekowi. Nie rozumiałam, co się dzieje. Chciałam zostać z moim Panem, ale on tylko pokręcił głową i szepnął jedno słowo - "przepraszam".
Zabrali mnie z dala od mojego człowieka i zamknęli za kratami. Tam inne psy upewniły mnie w przekonaniu, że mój Pan już po mnie nie wróci. Mijały dni, miesiące, powoli przyzwyczajałam się do panujących tu zasad i warunków. W pewnym momencie zaczęła do mnie przychodzić pewna dziewczyna. Myślałam, że weźmie mnie do domu, ale nie. Ona tylko wyprowadzała mnie na kilka godzin poza boks, na spacer. Tylko, a może raczej aż. Ze spaceru na spacer coraz bardziej ją lubiłam, przywykłam do tego, że i tak muszę wracać za kraty.
Od tamtej pory minęły ponad 2 lata. Zmieniali mi się schroniskowi opiekunowie. Tamta dziewczyna przestała przychodzić, za to poznałam innych ludzi, którym też na mnie zależało. Moi współlokatorzy z boksu też się zmieniali. Jedni przychodzili, inni odchodzili do nowych domów. Za każdym razem miałam nadzieję, że i ja w końcu znajdę kogoś, kto mnie pokocha mimo wad. I wiecie co? Doczekałam się!
Już od tygodnia nie mieszkam w schronisku. Przez ponad 2 lata marzyłam o domu i w końcu ten sen się ziścił! Mam dom i nowego Pana. Bo każdy psiak zasługuje na drugą szansę! A jeśli kiedyś będziecie zastanawiali się nad adopcją psiaka czy kociaka, nie zrażajcie się tym, że długo mieszka w schronisku. To wcale nie znaczy, że jest gorszy. Po prostu do tej pory nie trafił na SWOJEGO człowiek - może to właśnie na Ciebie czekał.
- Nadya
Gratuluję aż tylu odwiedzin! Historia psiaka jest świetna, bardzo urzekająca. Super, że Nadya znalazła nowy domek, oby pozostała w nim na zawsze. Pozdrawiam: http://zpamietnikaschroniskowegozwierzaka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPopłakałam się, na początku ze smutku, że tak po prostu ją oddali, a potem ze szczęścia, że w końcu znalazła domek :')
OdpowiedzUsuńJa za nic, nigdy nie mogłabym oddać mojego psa, to zniszczyłoby mnie od środka, on jest w końcu całym moim światem.
Szczęścia dla psiaków z Twojego schroniska!
Harry ma szczęście, że ma Ciebie :)
Usuń